A/N: Cześć Wam. Dodaję nowy rozdział. Przepraszam, że musieliście czekać tak długo i przepraszam jeszcze że rozdział jest taki nudny i nijaki. Miłego czytania.
***
Siedział na małej, drewnianej ławeczce w pobliskim parku. Jego wzrok był skierowany na mały, jasno żółty, lekko zrujnowany budynek. Ich przedszkole. Tyle wspomnień. Wstał na równe nogi i podążył ku budynkowi. Kiedy znalazł się pod drzwiami przedszkola delikatnie je uchylił. Otwarte. Wszedł w głąb pomieszczenia. W środku było tak samo jak przed kilkoma laty. Po prawej stronie stało kilka małych, czerwonych szafek. Na każdej z nich wisiał inny obrazek przedstawiający zabawne zwierzątka. Dwie z nich były mu bardzo znane. Szafka ze słonikiem i małym kotkiem. Podszedł do nich po czym delikatnie dmuchnął, by zetrzeć z nich kurz, które je okrywał. Kiedy kurz odkrył drewniane szafeczki zauważył małe zadrapania na nich. Doskonale je znał. Doskonale wiedział kto je zrobił. Przypomniał sobie dzień, kiedy owe 'zadrapania' ozdobiły szafeczki.
~~~
Pięcioletni Harry i Louis szli równym krokiem wraz z opiekunką ich grupy trzymając się za rączki. Wraz z innymi dziećmi wracali z placu zabaw, na który zabrała ich opiekunka, w nagrodę, że cała grupa zjadła grzecznie obiad. Kiedy przekroczyli próg przedszkole cała gromadka dzieci pobiegła do swoim szafeczek by przebrać butki na kapcie i zatracić się w zabawie. Harry i Louis siedzieli na małych ławeczkach tuż przy swoim szafeczkach. Mały Tomlinson w pośpiechu przebrał swoje adidasy na kapcie w małe samochodziki, za to Loczek od kilku minut męczył się z założeniem ostatniego kapcia w małe kotki.
- Głupie kapcje! - krzyknął zdenerwowany Harry, tupiąc nóżkami.
Louis pomógł swojemu przyjacielowi, i za jednym zamachem wsunął kapcia na małą stópkę Loczka.
Kiedy Harry wstał z ławeczki i chciał pobiegnąć do sali by się pobawić, Louis złapał go za nadgarstek po czym wyciągnął zza siebie dwa małe szkiełka.
- Napiszmy coś na naszych szafkach! - zaproponował mały Tomlinson, podając swojemu przyjacielowi jedno szkiełko.
Harry'emu ten pomysł wydał się szalony, no bo w końcu w każdej chwili mogła ich przyłapać Pani Snoggins i zapewne dałaby im pięciominutową karę w postaci stania w kącie. Ale olał to i wziąwszy od Lou szkiełko zaczęli 'wyrywać' napisany na szafeczkach.
Harry i Louis. Psyjaciele na zawsze!
Kocham kociaczki! A ja słonie!
Catty i Boo Bear.
Słociaczki!
Kocham Lou. Kocham Hazze.
Psyjaciele na wieki!
~~~
Do oczu Louis'ego cisnęły się łzy. Pamiętał ten dzień jakby to było wczoraj. Obiecali sobie nawzajem, że ich przyjaźń przetrwa wszystko. A teraz? Stracił go. Miał cichą nadzieję, że kiedyś jeszcze zobaczy Harry'ego, będzie mógł go przytulić i powiedzieć jak bardzo go kocha. Nadzieja matką głupich.
Louis wyszedł z budynku i podążył ku domowi. Nie potrafił dłużej tam zostać. Nie mógł. Jego stan psychiczny na to nie pozwolił. Kiedy przekroczył próg mieszkania, zrzucił z siebie płaszcz, zdjął buty i pomaszerował do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i westchnął głośno dając odpust emocjom. Chciał by Harry tu był. Chciał przytulić się do niego. Poczuć jego ciepło, bijące od jego ciała.
Nagle z telefonu Louis'ego wydobył się dźwięk oznaczający o nowej wiadomości. Wyciągnął urządzenie z kieszeni po czym odczytał nowego smsa.
Od: Tay.
Louis.. Jak się masz? Wiesz, może Ci się ten pomysł wydać głupi, ale co myślisz o tym, byś przyjechał tu, do Londynu i zamieszkał ze mną? Należy Ci się odpoczynek, a znając życie w twoim mieszkaniu to
niemożliwe, bo zapewne wszystko przypomina Ci o nim. Wiedz, że drzwi mojego mieszkania zawsze są dla Ciebie otwarte.
Na twarz Louis'ego od razu wkradł się uśmiech. Taylor była czystym przykładem wspaniałej przyjaciółki. Nie odpisując na wiadomość od niej, od razu wstał z łóżka i biorąc walizkę spakował kilka swoich rzeczy. Taylor miała rację, w tym mieszkaniu prawie wszystko przypominało mu o nim. Kiedy zszedł na dół z walizką w dłoni napisał krótką wiadomość Niallowi, że nie będzie go kilka dni. Wyszedł tak szybko, że nie zauważył nawet listu leżącego pod drzwiami.
Wyjazd do Londynu równał się z tak jakby nowym rozdziałem w jego życiu. Ale wiedział, że niezaprzestanie poszukiwań Harry'ego. Bo w końcu Harry był miłością jego życia, a o miłość trzeba walczyć.
-
Harry i Zayn siedzieli w małym i ciasnym bagażniku furgonetki. Tajemniczy mężczyźni wieźli ich do siedziby HZL w Holmes Chapel. Gdy Harry się o tym dowiedział, nadzieja o tym, że zobaczy kiedyś Louis'ego
wzrosła trzykrotnie.
- Zayn.. - szepnął cicho Harry, aby żaden z mężczyzn go nie usłyszał.
- Tak? Ałć.. Hedwiga, przestań! Zaraz dostaniesz jedzenie, tylko bądź spokojna! - krzyknął szeptem Zayn, uspokajając ptaka.
Obydwaj postanowili przemycić sówkę, by Harry mógł nadal wysyłać listy do Louis'ego. Wiedział, że może nie dostać odpowiedzi od niego, ale nie poddawał się.
- Wiesz, bo.. Ja mieszkam w Holmes.. znaczy się, pochodzę stamtąd.. i Louis tam mieszka.. - zaczął Harry, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- S.. Serio? Harry.. To.. czyli, że..
- Możemy uciec. - odpowiedział Harry, uśmiechając się szerzej.
-
Niall szedł uliczkami Holmes Chapel. Kiedy znalazł się pod domem jego oczom ukazała się mała koperta zaadresowana do Louis'ego. Podniósł ją, po czym wchodząc do domu rozerwał ją i przeczytał list. Jego oczy momentalnie się powiększyły a twarz zbladła.
- Niech to szlag! - wrzasnął na cały dom, lecz po chwili przytkał usta, przypominając sobie, że prawdopodobnie w domu może być Louis.
Wyjął telefon i w pośpiechu wykręcił numer do Anona.
- Już się szefuńcio się stęsknił? - zakpił Anon, po drugiej stronie słuchawki.
- Zamknij pysk, kutasie! - wrzasnął Niall. - Styles żyje. Napisał list do Tomlinsona.
Po drugiej stronie Niall usłyszał jak mężczyzna się czymś dławi reagując kaszlem. - Że.. Że co?
- No to co słyszałeś! - odparł Horan, siadając na schodach. - Jeśli Louis dostanie lub znajdzie któryś z listów, mamy przejebane. Ty wiesz jakie wejście smoka zrobi mi Tomlinson, jak się dowie, że jestem jednym z porywaczy Stylesa!?
- Szefuńciu, ogarnij swoją Irlandzką dupeczkę. Jeśli będziesz chował listy nikt o niczym sie nie dowie.
- Ale.. Czekaj co to? - zdziwił się Niall, widząc jakiś papier na podłodze. Wstał po czym podniósł go i odczytał zawartą w nim wiadomość. - Kurwa, zbawianie!
- Co!?
- Louis wyjechał na kilka dni do tej Taylor.
- No widzi szefunio. A tak w ogóle mam dla szefunia nowe wiadomości. Styles został przetransportowany do Chapel.
- Dzisiaj jest normalnie najszczęśliwszy dzień w moim życiu! - odparł wesoło Niall. - Styles znów będzie nasz, Anon. I nie będzie odwrotu.
Niall sądził, że już niedługo odbije wraz z Anonem Stylesa. Nie wiedział jednak, że będzie musiał zapłacić słoną cenę za to.
ta no jasne przerywaj sobie w takim momencie,ja wcale nie jestem zła ani ciekawa co bedzie dalej, zupełnie... JAK MOGŁAŚ? mam nadzieję, ze Taylor nie namiesza xoxo
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podoba i fajnie się czytało tylko szkoda ze taki krótki <3333
czekam na następny :8
@_Just_Smile_98
Wiesz jaką ja mam w sobie teraz niepewność? Kiedy będzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńPiszesz tak ciekawie, ze nie chce sie przerywac. Tak jakos szybko mi sie skonczylo czytac. Mam taka niepewnosc co do dalssych losow chlopakow, ze masakra, a jeszcze to ostatnie zdanie "nie wiedzial jednak, ze bedzie musial zaplacic slona cene za to" jezu moja wyobraznia juz wariuje. Szybko dodawaj kolejny. Ps.Przepraszam, ze nie komentuje kazdego rozdzialu, ale zazwyczaj jestem na telefonie i ciezko mi tu komentowac tzn nie lubie, ale robie wyjatki, tak wiec jest komentarz. Caly czas czytam tego bloga. Pozdrawiam i zycze weny xxx :)
OdpowiedzUsuńJezu :c Teraz będę ciągle myśleć :c Pisz♥
OdpowiedzUsuńTak, nie rozumiem dlaczego Niall jest taki. Głupi Louis. Miał tam zostać a nie wyjeżdżać. Niall zachowuje się jak pojebany. Tylko... Czy on przypadkiem nie kocha Lou?
OdpowiedzUsuń