sobota, 22 grudnia 2012

10.

Hej kolęda, kolęda! Hahahaha, dzisiaj jakoś wzięło mnie na śpiewanie kolęd :D Tak więc.. Przybywam do Was z nowym rozdziałem. Otóż jest too ostatni rozdział tego oto opowiadania. Po świętach dodam tylko Epilog i..... POJAWI SIĘ DRUGA CZĘŚĆ! Tak, dobrze przeczytaliście. Aktualnie jestem w trakcie pisania 4 rozdziału drugiej części :) Więc nie bójcie żaby, że zostawię Was z takim niedosytem. No więc... Chcę jeszcze coś napisać. Chcę Wam życzyć z całego mojego małego serduszka, Wesołych świąt, żebyście wszystkie spełniły swoje marzenia, żebyście kiedyś spotkały chłopaków, bądź któregoś ze swoich idioli, szczęśliwego nowego roku.. Żeby rok 2013 był dla Was sto razy lepszy niż 2012. I no.. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego na święta! Nie przedłużaj już, miłego czytania! x

PS. za jakiekolwiek błędy, powtórzenia, niedociągnięcia - przepraszam!

***


* z perspektywy Harry'ego*

Obudziło mnie przyjemnie łaskotanie w szyję. Uśmiechnąłem się
szeroko, i rozszerzyłem delikatnie powieki. Obraz jaki napotkałem,
mógłbym widywać codziennie rano do końca mych dni. Uśmiechnięty
Louis, siedzący na stołku, trzymający na kolanach tace bodajże ze
śniadaniem.

- Dzień dobry Mój śpioszku. - odpowiedział, pochylając się na moim
policzkiem i składając na nim czuły pocałunek. - Zrobiłem Ci
śniadanie.

Ja automatycznie podniosłem się do pozycji siedzącej. Na tacy znajdował
się talerz z naleśnikami z bitą śmietaną i syropem
czekoladowo klonowym. Obok stał kubek z ciepłą czekoladą. O jej, on
nadal pamięta co lubię. Skierowałem wzrok na niego, i posłałem mu
szeroki uśmiech. Louis postawił delikatnie tace na moich udach,
ucałował delikatnie moje czoło i poszedł do kuchni. Od razu wziąłem
się za naleśniki. Były przygotowane dokładnie tak jak uwielbiam.
Śmietana rozlana wokół nich, a syrop zarazem w środku ułożony w
kształcie malutkich serc. Na jednym z naleśników był napis z syropu
Kocham Cię, babycakes.  Kiedy przeczytałem ten napis, przed
oczami pojawił mi się dzień, w którym pierwszy raz z Louis'm
spróbowaliśmy pobawić się w kucharzy.

~~
Dwóch dziesięciolatków wparowało do kuchni jednego z nich i od razu
'zaatakowali' szafkę ze składnikami, których potrzebowali do
upieczenia naleśników. Mały Loczek od razu jak wyciągnął mąkę
zaczęła się wojna. Dziesięcioletni Louis bronił się blaszaną miską,
za to Harry próbował wysypać biały proszek na włosy swojego
przyjaciela. Zamiast naleśników wyszła wielka bitwa na mąkę. Chłopcy
ganiali się po całym domu, zostawiając za sobą ślady mąki. 

- A masz! A masz! Łahaha, mąkowy potwór, łaaaa! - krzyczał uradowany
Loczek, goniąc Louis'ego. 

Nagle do ich uszu dobiegł zgrzyt zamka, a po chwili w drzwiach pojawiła
się mama Harry'ego.

- O na Boga! - krzyknęła zdziwiona kobieta, widząc wszedzie mąkę - Co
tu się stało?

Chłopcy nic nie odpowiedzieli, tylko stali po środku salonu ze
spuszczonymi głowami. Anne cicho się zaśmiała, i odłożywszy torby z
zakupami podeszła do Harry'ego i Louisa, po czym ukucnęła przed
nimi.

- Potwór mąkowy u nas zagościł? - zapytała Anne, cicho się śmiejąc.
 Chłopcy nic nie odpowiedzieli, tylko podnieśli swoje główki, i
przytaknęli twierdząco swoimi małymi główkami.

Anne jedynie cicho się zaśmiała, po czym pogoniła małych rozrabiaków
do łazienki. Kiedy stali na schodach, mały Harry z całej siły
przytulił swojego przyjaciela.

- Kocham Cię Boo Bear - odparł wesoło loczek.

- Ja Ciebie też, Catty. - odpowiedział uszczęśliwiony Louis, oddając
uścisk małego loczkowatego.

~~


Zaśmiałem się cicho, po czym talerz i kubek zaświeciły pustkami.

- Smakowało? - usłyszałem za sobą ten anielski głos, który mógłbym
słuchać godzinami.

- Oczywiście. - odpowiedziałem. - Ale dziwi mnie jedno..

- Co takiego? - zapytał Louis, a na jego twarzy było można zauważyć
zakłopotanie.

- Haha, spokojnie. - odparłem, cicho się śmiejąc. - Zdziwiło mnie po
prostu to, że nadal pamiętasz co lubię.

- A no bo wiesz.. - zaczął, a jego poliki zabrały lekko różanego
koloru. - Bo jak.. Ty wyjechałeś to ja.. Ja codziennie rano jadłem
właśnie to. I wiesz..

Jego odpowiedź mnie bardzo zaszokowała. Ja myślałem, że on mnie po tym
wszystkim miał gdzieś, że starał się o mnie zapomnieć. Odwróciłem
wzrok, a w moich oczach automatycznie zaczęły zbierać się łzy. Przeze
mnie Louis cierpiał. To było wszystko przeze mnie. Wyjechałem, bo bałem
się spojrzeć mu prosto w oczy po tym wszystkim. Byłem samolubnym
gnojkiem. Ba! Nadal jestem. Po chwili poczułem jak materac obok mnie lekko
się zapada pod ciężarem. Na moim ramieniu spoczęła dłoń
Louis'ego.

- Hej, Hazz.. - szepnął. - Co jest?

 Ja nic nie odpowiedziałem tylko wtuliłem się w niego i rozpłakałem
jak małe dziecko. Louis oplótł mnie ramionami, bardziej wtulając mnie w
siebie, i zaczął nucić mi jakąś piosenkę. I za to go kochałem. Nie
naciskał. Czekał aż się wypłacze, rozładuje emocje. Taka osoba jak on
to największy skarb. Po chwili się uspokoiłem, i podniosłem się,
ocierając poliki z łzę.

- Bo ja Cię tak bardzo zraniłem Boo.. - szepnąłem. - A ty.. A ty tyle
dla mnie robisz. 

- Harreh.. Skarbie. - zaczął Louis. - Błagam, przestań już się
obwiniać. - złapał mnie za podbródek i skierował moją twarz tak
żebym spojrzał na niego. - To już przeszłość. Teraz mamy
teraźniejszość, kochanie. Wróciłeś, i to się dla mnie liczy,
rozumiesz? Kocham Cię, Loczku mój. - ostatnie zdanie wypowiedział z
wielkim uśmiechem na ustach. Ja w odpowiedzi jedynie musnąłem jego usta,
po czym owinięty kocem poszedłem do łazienki, żeby sie ogarnąć.

{Koniec perspektywy}

Po tym jak Harry wyszedł z łazienki, Louis zakomunikował mu, że idą do
Niego. Po kilku minutach byli gotowi do wyjścia. Postanowili pójść
dłuższą drogą. 

- Loueh..- szepnął Harry. - Bo wiesz, jest taka sprawa. - zaczął,
mocniej zaciskając dłoń Louis'ego, która trzymał.

- Co się stało, Hazz? - zapytał zaciekawiony szatyn.

- Bo ja.. Ja za trzy dni będę musiał wrócić do.. do Londynu. - odparł
cicho Loczek, bojąc się, że te słowa w jakiś sposób zranią
Louis'ego.

- Aha.. - odpowiedział smutno Tomlinson. - Szkoda.. A.. A nie możesz
zostać tu, w Holmes? I studiować tu? - zaproponował.

- Mógłbym.. - odparł Loczek. - Ale..

- Ale nie chcesz. - dokończył za niego Louis.

- Louis, czy ty wiesz o czym ty mówisz? - zapytał Harry, podnosząc
głos. - Mógłbym rzucić studia w Londynie i zacząć studiować tu, ale
.. A dobra, i tak mam już jeden rok zaliczony. Mogę studiować przez
internet. 

- Harry ja Cię do niczego nie zmuszam, jak by co. - zaznaczył Louis. -
Jeśli nie chcesz to ok, rozumiem.

- Boże, Louis.. - zaśmiał się Loczek. - Ale ty mnie do niczego nie
zmuszasz. Sam tego chce.

Louis jedynie odpowiedział mu szerokim uśmiechem. Nie zauważyli nawet
jak znaleźli się pod drzwiami domu Louis'ego. Kiedy weszli do
środka spotkali Nialla, który siedział na schodach, i gorączkowo z
kimś rozmawiał.

- Ale ja mowie Nie! - krzyknął blondyn, uderzając pięścią o ścianę.
- Macie z tym czekać! S.. - nie dokończył bo zobaczył dwóch
chłopaków w holu. - Zadzwonię później. - szepnął do telefonu, po czym
odłożył go na schody. - Louis, Harry! - odkrzyknął z udawanym
entuzjazmem. - Jak Wam minął sylwester?

Harry i Louis posłali sobie pytające spojrzenia, po czym jednym głosem
odpowiedzieli. - Dobrze.

Niall jedynie przytaknął głową, i skierował się do kuchni. Kiedy
chłopacy zdejmowali buty, telefon Nialla ponownie zadzwonił. Harry
podszedł do niego, i chciał podać blondynowi, kiedy jednak spojrzał na
ekran. Jego mina od razu zrzedła. 

- Oddawaj to! - usłyszał krzyk od strony Nialla - twoje?

- Ja.. ja tylko - za jąkał się Harry.

- Zamknij się już - przerwał mu Horan. - I nigdy więcej nie dotykaj
mojego telefonu.

Kiedy Niall zniknął w zagłębiu kuchni, Harry nadal stał w tym samym
miejscu. W jego głowie panował mętlik. Lecz nagle go olśniło.

- Harreh.. wszystko ok? - dopytywał zaniepokojony Louis.

- Tak tak.. - odpowiedział Loczek. - Albo i.. Nie. - stwierdził. -
Możesz mnie wziąć teraz za jakiegoś debila i w ogóle.. Ale.. Kiedy
wziąłem telefon Nialla i spojrzałem na ekran pisało tam Anon
dzwoni..

- No i? - odparł zdziwiony Louis. - Anon.. normalne im..

- Daj mi dokończyć. - stwierdził Harry. - Jak jeszcze byłem w Londynie,
miałem sen. Śniło mi się że stoję na jakieś skale. Byłem sam. Nagle
poczułem jakiś dotyk na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem Ciebie.
A potem pojawiły się bloki, droga.. I ktoś mnie złapał i przycisnął
do ściany.. Ciebie porwano. Próbowałem się wyrwać z uścisku tego kto
mnie trzymał, ale na nic. Ten ktoś mnie uderzył, i odparł '
Ostrzegałem Cię, Harry '.. a potem drugi z nich skierował się do
tego kolesia imieniem Anon..

- Harry, ale to tylko sen.. - stwierdził Louis. - Nie masz się co
martwić.

- Ale nie rozumiesz? Anon to może być skrót od Anonim! - odparł Harry.

- Harry, majaczysz.. Ty myślisz, że Niall ma coś wspólnego z tymi
dziwnymi smsami? Proszę Cię.. - prychnął Tomlinson. - Prędzej uwierzę
w magie..

- Masz rację Loueh.. Ja już zaczynam panikować. Boje się po prostu o
Ciebie.. - szepnął Harry, po czym wtulił się w swojego chłopaka. -
Przepraszam.. że jestem taki beznadziejny.

- Nie jesteś beznadziejny.  - zaprzeczył Louis. - Byleś, jesteś i
będziesz moim Aniołem, kochanie.

Nie wiedzieli jednak w tedy, co się stanie za kilka dni. Nie sądzili, że
przypuszczenia Harry'ego są słuszne.

2 komentarze:

  1. Oh, cudne! Uwielbiam te scenki z ich dzieciństwa! Są przesłodkie *o* No i jak wiesz ubóstwiam twojego Niall'a <3 Jak już mówiłam niby taki niepozorny, a jednak... Czekam na epilog i part II!

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne *-* nie mogę się doczekać epilogu i nastepnej części. kocham to opowiadanie <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy